O godzinie 9.00 była zbiórka ze mną Witkiem, Skrzekiem i Alkiem.
Pod PKP przyjechałem około godziny 8.50 razem ze Skrzekiem, Alek i Witek już tam byli. Daliśmy pieniądze Krzyśkowi a on poszedł i kupił bilety za 7 zł od osoby. Pociąg odjeżdżał o godzinie 9.30 . Na peronie byliśmy o 9, więc chwilę poczekaliśmy i wsiedliśmy do pociągu pośpiesznego do Zamościa. Podróż minęła bardzo szybko i przyjemnie. W tym czasie graliśmy w karty, jedliśmy i piliśmy. Przejazd z Lublina do Zamościa trwał 2 godziny. Na miejscu byliśmy około 12. Wyszliśmy z pociągu i skierowaliśmy się w stronę starego miasta. Porobiliśmy kilka zdjęć, zaszliśmy do sklepu aby kupić brakujące rzeczy. Po zwiedzaniu udaliśmy się w stronę miejsca, gdzie mieliśmy przenocować to było około 3 kilometry od starego miasta. Spokojnie, nie spiesząc się szliśmy do miejsca docelowego. Po 2 godzinach marszu dotarliśmy pod szkołę w której mieliśmy przenocować. Była godzina 14, więc siedliśmy pod drzewem, rozpaliliśmy ognisko, zrobiliśmy herbatę i zjedliśmy kanapki.
Na polanie przy szkole siedzieliśmy około 3 godzin przy ciepłym ognisku i rozmawialiśmy o planach zimowiskowych.
Gdy zaczęło się ściemniać, Krzysiek powiedział, że pora zacząć SH.
Po sądzie poszliśmy pod szkołę i przywitaliśmy się z panem, który dał nam kluczę od szkoły. Weszliśmy i owy pan pokazał nam salę w której mieliśmy nocleg. Okazało się, że to sala gimnastyczna w której były rozstawione stoły do ping-ponga. Pożegnaliśmy pana i rozpakowaliśmy się, położyliśmy jedzenie na stole i ułożyliśmy materace, które uzyskaliśmy od szkoły na przenocowanie. Po kolei poszliśmy sie myć - ja myłem się pierwszy bo zostałem wyznaczony do zrobienia kolacji. Zrobiłem przysmak Szopa Pracza czyli zmieszałem wszystko co mieliśmy. Miałem do wykorzystania paprykę, kiełbasę, zioła, sól, ser i szynkę. Do tej potrawy potrzebna mi była cebula więc poprosiłem Witka aby poszedł do sklepu i kupił małą. Wszystkim smakowało. Zjedliśmy i zaczęliśmy grać w karty opowiadając śmieszne żarty. Poszliśmy spać około 23.
Następnego dnia pobudka była około 7.30, aby zdążyć posprzątać. Około 8.15 przyszedł pan i oddaliśmy mu klucze. Szybkim tempem poszliśmy do Kościoła na poranną mszę. O 10 msza się skończyła i szybkim tempem ruszyliśmy w stronę stacji kolejowej. Mieliśmy bardzo szybkie tempo - około 10km/godzinę. O 10.50 byliśmy na stacji, gdzie rozłożyliśmy się i zaczęliśmy jeść drugie śniadanie. O 12 przyjechał pociąg. O 14 byliśmy w Lublinie z uśmiechami na twarzach i przygodą w pamięci.
dh Jan Andrzejewski